Nasz Dziennik, 2012-03-09
Przeniesienie odpowiedzialności finansowania religii w szkołach na samorządy może doprowadzić do sytuacji, w której ze względu na problemy finansowe będą one rezygnowały z zatrudniania katechetów. Pamiętajmy, że metody walki z chrześcijaństwem są teraz bardziej wyrafinowane niż w czasach PRL. Chodzi głównie o to, żeby religia została usunięta ze szkół "rękami samych Polaków". Dzięki temu źródło zła stanie się niewidoczne i nikt nie powie, że zrobili to komuniści, libertyni czy ateiści. Ale to oni właśnie uruchomili ten mechanizm, który ma doprowadzić do eliminacji, a przynajmniej marginalizacji religii w edukacji szkolnej.
Poza tym zmiany w przepisach wprowadzone przez MEN łamią art. 12 konkordatu. Obecny rząd nie przejmuje się przepisami, bo posiada pełnię władzy politycznej, a pośrednio potężne wpływy w tych dziedzinach, które powinny być niezależne, jak np. media, sądy. Mając poczucie aż takiej siły, rząd podjął się przeprowadzenia operacji na społeczeństwie, by dokończyć dzieło rozpoczęte przez komunistów. Służy temu udoskonalona wersja inżynierii społecznej oraz wyczucie jakichś słabości Kościoła, który bardzo miękko oponuje, za miękko. Tymczasem oddawanie rządowi pola w zakresie edukacji anty- czy achrześcijańskiej szybko doprowadzi do zmiany mentalności naszego Narodu. W tej sprawie odpowiednie instytucje i osoby muszą obecnie stanowczo zabrać głos i podjąć odpowiednie działania. Jeśli zrobią to potem, to może być już za późno. Bo potem same dzieci nie będą już chciały religii, gdyż antyreligijność wsączona zostanie do podręczników szkolnych i stanie się warunkiem zdania egzaminów. Te dzieci za 10-15 lat, gdy dorosną, wejdą do parlamentu, odrzucą konkordat, zalegalizują aborcję, eutanazję i związki homoseksualne. Ci, którzy planują taki scenariusz dla Polski, doskonale o tym wiedzą.
Prof. Piotr Jaroszyński wykładowca w WSKSiM
not. IK
Pokrętne rozporządzenie MEN
Nasz Dziennik, 2012-03-09
Klub Parlamentarny Solidarna Polska zapowiada: jeżeli nowe rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej, które nie uwzględnia lekcji religii w ramowym planie przedmiotów w szkole, zrzucając ich finansowanie na samorządy, nie zostanie zmienione, złoży wniosek skarżący do Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast Klub Parlamentarny PiS zapowiada nadzwyczajne posiedzenie komisji, na którym zbada rozporządzenie MEN.
Solidarna Polska uważa, że rozporządzenie MEN jest niezgodne z aktami normatywnymi i łamie umowę międzynarodową, jaką jest konkordat. Jeśli rząd Donalda Tuska go nie zmieni, SP zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. - Solidarna Polska apeluje do minister, do premiera, dając kilka dni na opamiętanie się, na dokonanie zmian w rozporządzeniu. Jeżeli jednak takowe nie zostaną wprowadzone, zamierzamy złożyć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego - mówi Patryk Jaki, rzecznik prasowy KP Solidarna Polska. Jak zaznacza, już pierwsze konsultacje z prawnikami wskazują, że Trybunał w tej materii orzeknie niezgodność z Ustawą Zasadniczą.
Posłowie KP SP podkreślają, że zrzucając finansowanie lekcji religii na samorządy, premier ma pełną świadomość, że samorządów, już dzisiaj stojących przed bardzo dużymi problemami finansowymi, nie będzie stać na dodatkowe wydatki. O obecności lekcji religii mogą więc decydować względy ideologiczne lokalnej władzy. Ta decyzja z dużym stopniem prawdopodobieństwa oznacza, że np. w Częstochowie nie będą się odbywały lekcje religii, gdyż - jak ostatnio byliśmy świadkami - to właśnie samorząd Częstochowy chciał opodatkować pielgrzymów. Jak zwracają uwagę posłowie KP SP, ogólnie duża część aktywności władz Częstochowy jest skoncentrowana na walce z Kościołem i trudno sobie wyobrazić, że ten samorząd podejmie decyzję o finansowaniu lekcji religii. To tylko przykład, ale zmiany wprowadzane przez ministerstwo edukacji mogą doprowadzić do takiej absurdalnej sytuacji.
- Taka zmiana spowoduje bardzo poważne komplikacje, jeśli chodzi o katechezę, bo kto będzie płacić za lekcje religii? Samorządy już i tak są w sytuacji dramatycznej! - podkreśla prof. Ryszard Terlecki, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Sławomir Kłosowski, zastępca przewodniczącego komisji edukacji, poseł PiS, ocenia rozporządzenie MEN jako skandaliczne. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" powiedział, że planuje nadzwyczajne posiedzenie komisji, na którym - jak określił - ma zamiar "ukrócić" karygodne zapędy minister Szumilas. A samo rozporządzenie MEN ocenia jako pogwałcenie Konstytucji i konkordatu. - Minister nie może podpisywać rozporządzeń niezgodnych z Ustawą Zasadniczą i ustawą oświatową - zauważa i podkreśla, że w prawie nie ma takiej możliwości, żeby za część godzin odpowiadał samorząd czy rodzice, a za drugą państwo. - Jest to określone w ramach subwencji oświatowej. I horrendalny jest pomysł robienia ze szkoły publicznej, finansowanej w ramach subwencji oświatowych, szkoły półprywatnej. Traktuję to jako nieporozumienie i pomyłkę minister Szumilas - zaznacza.
Tematem rozporządzenia MEN zamierza zająć się Episkopat. Ksiądz biskup Wojciech Polak, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, powiedział "Naszemu Dziennikowi", że sprawa ta zostanie podjęta podczas najbliższego posiedzenia Episkopatu, które odbędzie się w przyszłym tygodniu.
Małgorzata Bochenek
Komunikat Klubu Parlamentarnego "Prawo i Sprawiedliwość"
Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość sprzeciwia się prowokowaniu przez rząd Platformy Obywatelskiej awantur światopoglądowych, czemu naszym zdaniem służyć ma próba wyprowadzenia nauczania religii ze szkół.
Dobroczynne kwestie nauczania religii w szkołach regulują zapisy konstytucji, konkordatu oraz ustawa o systemie oświaty. Zaproponowane przez MEN rzekome propozycje wyprowadzenia religii ze szkół aktem wykonawczym czyli rozporządzeniem stoi w jasnej sprzeczności z zapisami wyżej wspomnianych aktów prawnych.
Prawo i Sprawiedliwość w związku z bulwersującym pomysłem MEN wnioskuje o pilne zwołanie posiedzenia Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży, na którym wezwie minister Krystynę Szumilas do porzucenia tego konfliktującego na tle wyznaniowym pomysłu.
Adam Hofman
Rzecznik PiS
Rugowanie religii ze szkoły
Nasz Dziennik, 2012-03-08
Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło zmiany w przepisach określających ramowy plan przedmiotów w szkole. Nie uwzględniono w nim lekcji religii. Przedmiot ten został wpisany w szkolny plan nauczania, finansowany przez samorządy. Tak więc o tym, czy religia pozostanie w szkole, czy też nie - zadecydują władze samorządowe. Wczoraj ks. bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania, rozmawiał w tej sprawie z minister edukacji Krystyną Szumilas.
Nowe rozporządzenie obejmujące szkoły publiczne od podstawówek po licea ma wejść w życie wraz z nowym rokiem szkolnym.
W rozporządzeniu MEN z dnia 12 lutego 2002 r. (obowiązującym od 1 września 2002 do 31 sierpnia 2012 r.) do przedmioty religia i etyka znajdowały się w ramowym planie nauczania. Nowe rozporządzenie, podpisane niedawno przez minister Krystynę Szumilas, które ma wejść w życie 1 września 2012 r., w ramowym programie nauczania nie uwzględnia religii i etyki. Pojawił się natomiast inny zapis: "W szkolnym planie nauczania uwzględnia się również wymiar godzin zajęć religii lub etyki zgodnie z przepisami w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach" (par. 4 ust. 2 pkt 1).
Teraz to, czy religia pozostanie w szkołach, leży w gestii samorządów. - Wystarczy tylko, aby znalazła się odpowiednia liczba osób we władzach miasta czy gminy, aby "problem" łatwo rozwiązać. Jak? Zwyczajnie: zabrać pieniądze na opłacanie nauczyciela religii - kwituje decyzję MEN ks. Paweł Siedlanowski, dyrektor Katolickiej Szkoły Podstawowej i Katolickiego Gimnazjum w Siedlcach. Wyjaśnia, że tylko "ramówka" w publicznej szkole i podstawa programowa wychowania przedszkolnego jest opłacana z budżetu państwa. - Szkolny plan nauczania, w którym pani minister lokuje religię, może wykraczać poza ramówkę i czy znajdą się na to pieniądze, to już zależy od dobrej woli i wysokości budżetu konkretnej jednostki samorządu terytorialnego - dodaje ksiądz dyrektor. W świetle obowiązującego od 1 września 2012 r. prawa władze samorządowe mogą odmówić finansowania pracy katechetów.
MEN nie traktuje poważnie konkordatu, zwłaszcza art. 12 ust. 1, który mówi, iż "państwo gwarantuje, że szkoły publiczne organizują naukę religii zgodnie z wolą zainteresowanych w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych". - Podkreślmy tu słowo "gwarantuje" - stwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. prof. Wojciech Góralski, kanonista. - Działania rządu otwierają ścieżkę do łamania konkordatu, bo co się stanie, jak samorząd nie da pieniędzy na lekcje religii, nawet gdy młodzież będzie chciała w nich uczestniczyć - podsumowuje. - Również Konstytucja RP w art. 53 gwarantuje nauczanie religii w szkołach - uzupełnia w rozmowie z nami ks. prof. Józef Krukowski, kanonista z KUL i UKSW.
Tymczasem od września sytuacja w tej dziedzinie może się znacznie skomplikować. Wczoraj odbyło się spotkanie ks. bp. Marka Mendyka, przewodniczącego Komisji Episkopatu ds. Wychowania, z Krystyną Szumilas, minister edukacji narodowej. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" ks. bp Mendyk, pani minister obiecała, że odeśle projekt rozporządzenia do prawników, by jeszcze raz przyjrzeli się tej sprawie. - Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni. A dopóki nie mam nowego rozporządzenia, kieruję się zasadą ograniczonego zaufania i uważam, że obowiązuje to, które może wyprowadzić religię ze szkół - wyjaśnia ksiądz biskup. Jednocześnie informuje, że w rozmowach z MEN powołał się na Konstytucję RP, konkordat oraz ustawę o systemie oświaty, gdzie wyraźnie zostało zapisane, że państwo finansuje te przedmioty, które są ujęte w ramowym planie nauczania. - Może się więc zdarzyć, że samorząd nie da pieniędzy na lekcje religii i wtedy - jeśli rodzice czy młodzież będą sobie życzyli nauczania religii - będą musieli za te lekcje płacić. Taką sytuację mieliśmy już w przedszkolach i dziś nie możemy na to pozwolić - zaznacza przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania. Nie zgadza się z tłumaczeniem pani minister, która wykreślenie religii z ramowego planu nauczania tłumaczy tym, że jest to przedmiot nieobowiązkowy. - Jeśli ktoś już go wybiera, jest on dla niego obowiązkowy. Nie mam wątpliwości, że jest to polityczna decyzja - mówi ksiądz biskup. Podkreśla, że w sytuacji, gdy polska szkoła nie ma jakiegoś modelu wychowawczego, to pozbycie się takiego przedmiotu jak religia czy etyka to pozbawienie młodzieży budowania człowieczeństwa w oparciu o wartości. - To mnie martwi. W klasach ponadgimnazjalnych, przesuwając religię na ostatnią lekcję, można ją stopniowo eliminować - zaznacza.
Zdaniem ks. bp. Marka Mendyka, nie jest prawdą to, że młodzież masowo rezygnuje z lekcji religii. - To próbuje się nam wmówić. Jest to promowane i ułatwiane, ale młodzież chce chodzić na religię, wybiera ten przedmiot znacznie częściej niż etykę. W katechizacji szkolnej na poziomie szkoły podstawowej bierze udział 96 proc. dzieci, w gimnazjach i liceach ponad 80 proc. - wyjaśnia.
Małgorzata Pabis