Nasz Dziennik, 2012-03-03
Procedury sztucznego rozrodu stwarzają zagrożenie dla godności człowieka jako osoby ludzkiej, zdrowia i życia poczętych dzieci. Dziecko staje się wynikiem manipulacji człowieka pracującego w laboratorium, a nie owocem aktu małżeńskiego. Prawem dziecka jest być poczętym w sposób naturalny, w organizmie matki, w ramach małżeństwa, intymności, wyłączności i miłości. Dziecko ma prawo być traktowane jako dar, a nie jako przedmiot zamówienia czy posiadania.
Technologie sztucznego rozrodu, takie jak in vitro, nie prowadzą - jak twierdzą liberałowie - do wyzwolenia kobiet, ale stwarzają im obietnice nie do zrealizowania, sugerując, że spokojnie mogą budować karierę zawodową, że poczęcie dziecka nawet po 40. roku życia jest czymś banalnie prostym. Jest to jedna z najczęstszych przyczyn bezdzietności tysięcy kobiet i ich bólu. Obowiązkiem lekarzy jest informować pacjentki o potencjalnych niebezpieczeństwach związanych z opóźnianiem macierzyństwa.
In vitro zamiast leczenia niepłodności
Ponad 30 lat temu organizacja lekarzy American Board of Obstetricians and Gynecologists zaakceptowała trzy podspecjalizacje w ginekologii: onkologię ginekologiczną, perinatologię i medycynę rozrodczości. Ta ostatnia miała za zadanie między innymi leczenie niepłodności i innych zaburzeń hormonalnych. Opierała się ona pierwotnie przede wszystkim na chirurgii miednicy mniejszej, czyli na przywróceniu prawidłowej anatomii i funkcji żeńskim narządom rodnym.
W 1978 r. na świat przyszła Louisa Brown, pierwsze "dziecko z probówki", poczęte za pomocą in vitro. Ta procedura zmieniła w sposób zasadniczy medycynę rozrodu. O ile wcześniej w jej ramach dokonywano chirurgicznego, przyczynowego leczenia niepłodności u kobiet, o tyle od czasu wprowadzenia procedur in vitro medycyna rozrodczości nastawiona jest przede wszystkim na wykonywanie i rozwijanie tych procedur.
Tym samym zaniechano w dużej mierze rozwoju wielu technik leczenia schorzeń będących przyczyną niepłodności. Wielu lekarzy, szczególnie młodych, nie posiada dziś umiejętności chirurgicznych, zwłaszcza z zakresu chirurgii rekonstrukcyjnej miednicy mniejszej. Zostały utracone umiejętności z zakresu mikrochirurgii, chirurgii z użyciem lasera. NaProTechnology usiłuje wypełnić próżnię powstałą na skutek wieloletniego odchodzenia od technik chirurgicznych w leczeniu niepłodności.
Skuteczność in vitro podważana
Czy przyczyną oferowania procedury in vitro jest to, że przewyższała dotychczasową skuteczność chirurgicznego leczenia niepłodności?
Pierwotnym powodem, dla którego proponowano kobietom użycie technologii in vitro, była w przypadku niepłodności kobiecej niedrożność jajowodów. Niedrożność jajowodów to sytuacja, kiedy plemnik nie może przejść przez jajowód, lub poczęte dziecko, mały zarodek nie może dostać się do jamy macicy. W 1978 r. w artykule "Salpingostomy by microsurgery" V. Gomel (Fertil Steril 29:380-387) donosił o wskaźniku 29 proc. ciąż uzyskanych po chirurgicznej korekcie niedrożności jajowodów w ciągu 36 miesięcy po operacji. Wskaźnik ten przewyższa wskaźnik skuteczności in vitro.
Kolejnym powodem kierowania kobiet do ośrodków oferujących in vitro była i jest nadal endometrioza. Wyniki opublikowane przez H.W. Jonesa i J.A. Rocka w 1983 r. (Reparative and Constructive Surgery of the Female Genital Tract. Williams and Wilkins, Baltimore/London) donoszą o skuteczności klasycznych metod leczenia (53,9 proc. uzyskanych ciąż). Wskaźnik ten przewyższa wskaźnik skuteczności sztucznych metod prokreacji w przypadkach endometriozy (30,8 proc. uzyskanych ciąż) z roku 2001 (ART Succes Rates National Summary and Fertility Clinics Reports U.S.Department of Health and Human Services, 2003).
Praktyka in vitro
Na świecie urodziło się ponad 4 miliony dzieci poczętych metodami sztucznego rozrodu. W Stanach Zjednoczonych stanowią one około 2 proc. wszystkich noworodków.
Najczęściej stosowane metody sztucznego rozrodu to: domaciczna inseminacja; zapłodnienie pozaustrojowe (in vitro); wstrzyknięcie plemnika do komórki jajowej (intra cytoplasmic sperm injection - ICSI). Metody te nie leczą niepłodności.
Rzetelne dane ESHRE (European Society of Human Reproduction and Embryology) dotyczące Europy, a opublikowane w 2010 r. (Human Reproduction, Vol. 25, No. 8 pp. 1851-1862, 2010), na temat liczby ciąż i urodzeń w stosunku do liczby cykli miesiączkowych, w których zastosowano procedurę sztucznego rozrodu, pokazują, że 29,0 proc. ciąż i 21,5 proc. urodzeń nastąpiło w wyniku procedury zapłodnienia pozaustrojowego (IVF) oraz 29,9 proc. ciąż i 18,4 proc. urodzeń to wynik procedury umieszczenia plemnika we wnętrzu komórki jajowej (ICSI). Z danych europejskich wynika więc, że cztery z pięciu par korzystających z procedury sztucznego rozrodu nie zostają rodzicami.
Integralną częścią procedur sztucznego rozrodu jest zamrażanie zarodków. Unika się w ten sposób przeprowadzania ponownie procedury stymulacji jajników i pobierania komórek jajowych z jajników u kobiety, u której pierwsza próba zapłodnienia pozaustrojowego nie powiodła się, lub wówczas, kiedy kobieta pragnie później urodzić następne dziecko. Procedura mrożenia, a potem odmrażania zarodków zmniejsza ich biologiczny potencjał. Odsetek urodzeń po przeniesieniu do macicy zarodków wcześniej zamrożonych jest mniejszy (12 proc.) niż po przeniesieniu zarodków niezamrożonych (21,5 proc.). Tak więc jeden na osiem embrionów ludzkich, które zostały zamrożone w temperaturze minus 196 st. C, ma szansę na późniejsze narodziny.
Zatem kolejne czynności podejmowane w procedurze in vitro prowadzą do śmierci zarodków. Część z nich ginie na szkle, część podczas selekcji, kolejne w czasie mrożenia i po umieszczeniu w macicy. Z danych Human Fertilisation and Embryology Authority (HFEA) wynika, że na 2,1 mln embrionów ludzkich wytworzonych w latach 1991-2005 w Wielkiej Brytanii urodziło się jedynie 100 tys. dzieci, czyli jedynie ok. 5 proc., co oznacza, że 95 proc. z nich nigdy nie przyjdzie na świat. Nietrudno więc obliczyć, że aby żyło jedno z dzieci, śmierć poniosło 20 innych. Jednak ich fotografii nie ma obok zdjęć nowo narodzonych dzieci zdobiących ściany klinik. A ilu z nas, przechodząc obok ośrodków in vitro, zdaje sobie sprawę, że w tym miejscu ludzie są mrożeni i giną?
W 2006 r. w 32 krajach Europy odbyło się ponad 222 tys. transferów: w 57 proc. były to transfery dwóch embrionów ludzkich, w 19 proc. trzech embrionów ludzkich. W wyniku tych transferów urodziło się 87 705 dzieci, co stanowi od 1 proc. (Włochy) do 4,1 proc. (Dania) urodzeń w poszczególnych krajach. Nie ma dostępnych danych na temat liczby embrionów, które są przechowywane w stanie zamrożenia. Jest ich prawdopodobnie przynajmniej kilkanaście razy więcej niż dzieci urodzonych. Z raportu dotyczącego Polski wynika, że w 2006 r. odbyło się 4126 procedur in vitro oraz 3684 transfery, z tego w 14 proc. jednego embrionu, w 66 proc. - dwóch embrionów, a w 19,4 proc. - trzech embrionów. W wyniku tych procedur urodziło się 1686 dzieci.
Zysk za wszelką cenę
Techniki zapłodnienia pozaustrojowego to bardzo intratna gałąź usług medycznych podporządkowana prawom ekonomii, gdzie kwestie podstawowe to dochód, reklama, marketingowe metody pozyskiwania klientów, konkurencja. Myśl o spełnieniu ludzkiego marzenia trafiła na grunt dochodowego biznesu.
Mniej ważne są emocje i odczucia cierpiących na niepłodność małżonków. W jednym ze świadectw małżonkowie, którym urodziło się dziecko w wyniku zapłodnienia in vitro, otwarcie przyznali, że wszystko, co przeszli w klinice w związku z tą procedurą, uwłaczało ich godności. Doświadczenie to sprawiło, że oddalili się od siebie. Nie mogli też żyć spokojnie, wiedząc, że w zamrażarce kliniki in vitro pozostało kilkanaścioro ich dzieci, braci i sióstr dziecka, które się urodziło.
Bywa, że ośrodki in vitro w swoich materiałach reklamowych wprowadzają w błąd, podając odsetek uzyskanych ciąż na podstawie biochemicznych testów ciążowych, a nie porodów ani dzieci wyniesionych na rękach przez rodziców z bloków porodowych. Przez sukces rozumieją ciążę, a nie - jak spodziewaliby się zapewne przyszli rodzice - urodzenie dziecka. Ośrodki preferują klientów młodych i zdrowych, ponieważ możliwość uzyskania zapłodnienia pozaustrojowego jest u nich największa, chociaż zapłodnienie drogą naturalną jest zwykle nadal możliwe.
Odpowiednie poradnictwo
Lekarz zajmujący się niepłodnością małżeńską powinien służyć pomocą ze szczególną cierpliwością i szacunkiem ze względu na intymny charakter problemu, przeprowadzić dokładne badanie podmiotowe (wywiad) i przedmiotowe, zalecić wykonanie dodatkowych badań, szanować integralność płciową obojga oraz ich godność, zrozumieć ich żal i poczucie krzywdy.
Jeżeli wykryte zostanie schorzenie mogące utrudniać poczęcie, należy przystąpić do jego leczenia. Porada powinna być uzupełniona o zalecenia dotyczące stylu życia, unormowania wagi ciała, zaprzestania palenia papierosów.
Istotne jest zaufanie do lekarza, odpowiedni sposób komunikowania się zmniejszający natężenie stresu, umiejętność przekazywania zarówno dobrych, jak i złych wiadomości, warunki rozmowy, przeznaczony na nią czas. Niepłodnością powinny się zajmować wielodyscyplinarne zespoły, które mogą w sposób kompleksowy przeprowadzić diagnostykę i terapię niepłodności. W Polsce brakuje takich ośrodków.
Postępowanie diagnostyczne i lecznicze powinno być prowadzone bez naruszania systemu wartości pacjentów, godności i prawa do życia poczętych dzieci. Lekarz czy pielęgniarka mają prawo odmówić uczestniczenia w wykonywaniu procedur niezgodnych z ich poczuciem godności jako człowieka i osoby wykonującej medyczny zawód wymogiem poszanowania życia człowieka od momentu poczęcia.
Nie wolno odbierać nadziei, jeżeli nie ma się ku temu bezdyskusyjnych powodów. Uczciwość zawodowa powinna powstrzymywać lekarza przed przeciąganiem postępowania diagnostycznego i leczniczego w nieskończoność. Małżeństwa z zaburzeniami płodności czasem gotowe są płacić każdą cenę za procedurę, którą przedstawia się im jako skuteczną.
Istotne problemy bioetyczne
Część ludzi, w tym lekarzy, podchodzi bezkrytycznie do in vitro, nie zastanawia się nad etycznymi aspektami stosowania tej metody, skutecznością, ryzykiem dla matki i dla poczętego w ten sposób dziecka.
Większość małżeństw poddających się procedurze in vitro robi to w dobrej wierze, ze szczerej potrzeby dzielenia się miłością. Pragnienie dziecka jest samo w sobie czymś zrozumiałym, pięknym, głębokim i bardzo wartościowym. Nie oznacza to jednak, że automatycznie prowadzi do akceptacji każdego środka prowadzącego do realizacji tego celu. Pragnienie rodziców nie usprawiedliwia podejmowania procedur godzących w życie ludzkie, narażających na szwank godność rodziców, samych dzieci i personelu medycznego. Z pewnością każde z dzieci, które się narodziło po poczęciu metodą in vitro, jest kochane i szanowane. I słusznie, one niczemu nie zawiniły. Cel pary małżeńskiej, a coraz częściej także par homoseksualnych czy osób samotnych, uzasadniany "prawem do posiadania do dziecka", nie uświęca środków. Stawką poniesioną za życie jednego dziecka jest śmierć jego kilkunastu braci czy sióstr i istnienie kilku do kilkunastu dzieci zawieszonych między życiem i śmiercią, zamrożonych w termosach z ciekłym azotem w temperaturze minus 196 st. C.
Polska jest krajem katolickim. Para małżeńska mająca problem z poczęciem dziecka, pragnąca dochować wierności wierze katolickiej, może czuć się pozbawiona pomocy medycznej respektującej naukę Kościoła katolickiego.
Jest to w sposób oczywisty sprzeczne ze współczesnymi kryteriami określającymi wysokiej jakości opiekę medyczną. Powinna być ona bezpieczna, dostępna, skuteczna, sprawnie zorganizowana, skupiona na potrzebach, oczekiwaniach i systemie wartości pacjenta, który z kolei powinien czynnie uczestniczyć w podejmowaniu decyzji dotyczących jego zdrowia. Pacjentów rezygnujących z opcji in vitro zostawia się jednak swojemu losowi. Tymczasem specjaliści w zakresie NaProTechnology mogą zaproponować skuteczną, uznaną metodę postępowania tym małżeństwom, które uważają sztuczny rozród za niegodziwy.
Otwarte drzwi procedury in vitro umożliwiają również kobiecie będącej w zaawansowanym wieku przeprowadzenie zapłodnienia komórek jajowych pobranych dużo wcześniej. W ten sposób umożliwia się niekiedy poczęcie dziecka kobiecie będącej w okresie menopauzy. Stosuje się przeniesienie komórek rozrodczych od dawców, częściej plemników, ale również komórek jajowych, za darmo lub za pieniądze. W miastach, gdzie funkcjonuje ośrodek sztucznego rozrodu wykorzystujący nasienie małej liczby dawców, może pojawić się problem urodzeń dużej liczby dzieci spokrewnionych ze sobą, mających jednego ojca, które wchodzą następnie w związki małżeńskie. W bankach nasienia w wielu krajach nie ma możliwości zidentyfikowania ojca, choć poszukiwanie tożsamości jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, nie tylko jeśli chodzi o świadomość psychologiczną, ale również ryzyko wystąpienia chorób ujawniających się rodzinnie. Coraz częściej osoby pochodzące z zapłodnienia pozaustrojowego czynią ogromne wysiłki, by ustalić swój rodowód. Poza tym banki nasienia stwarzają możliwość dewiacji ojcostwa, rozdzielenia męskiej seksualności i płodności, braku jakichkolwiek relacji z matką, braku odpowiedzialności ojcowskiej za konsekwencje płodności. Oddanie nasienia do banku spermy oznacza traktowanie zdolności przekazywania życia jako niemal przypadłości biologicznej, rodzicielstwo staje się czymś nieokreślonym. U dawców występuje zjawisko wyszukiwania w otoczeniu dzieci podobnych do nich.
Możliwy jest transfer do macicy kobiety zarodka, który powstał w wyniku połączenia plemnika od dawcy i komórki jajowej pochodzącej od innej kobiety, która pragnie mieć dziecko, a z jakichś powodów nie może donosić ciąży. Wynajmuje w tym celu macicę od innej kobiety. Są kraje, w których powstają kompleksy laboratoryjno-mieszkalne, gdzie kobiety wynajmują łona kontrahentom. Powstać wówczas mogą prawne problemy z uznaniem macierzyństwa, trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, kto jest matką: dawczyni komórki jajowej czy kobieta, która dziecko donosiła i urodziła.
Technologie sztucznego rozrodu mają wpisane w swoje procedury eugeniczną selekcję zarodków i śmierć dużej ich części. Pracownik ośrodka prowadzącego zapłodnienie pozaustrojowe ocenia pod mikroskopem zarodki i decyduje, które poddać przeniesieniu do macicy lub zamrożeniu, a które, nieodpowiadające jakościowym kryteriom, przeznaczyć do zniszczenia. Stawiany jest w ten sposób w roli stwórcy i sędziego.
Opracowanie technologii zapłodnienia pozaustrojowego umożliwiło eugeniczną selekcję zarodków za pomocą diagnostyki przedimplantacyjnej. We wczesnej fazie rozwoju zarodka, kiedy składa się on z nie więcej niż ośmiu komórek, można, bez niekorzystnych następstw, jedną komórkę z zarodka wydzielić i poddać badaniu genetycznemu. Określić można płeć zarodka, podatność na choroby w przyszłości. Wyselekcjonowane zarodki są przenoszone do macicy, inne, których cechy są nieznane lub nieakceptowane, podlegają zamrożeniu lub zniszczeniu. W przyszłości, po upowszechnieniu się tego jeszcze jednego przejawu "kultury eugenicznej", diagnostyka przedimplantacyjna i selekcja zarodków może umożliwić bogatym rodzicom hodowanie dzieci zdrowszych niż inne, uzdolnionych, mających przed sobą ponadstuletnie życie.
Znane są przypadki, kiedy rodzice obciążeni jakąś nieprawidłowością, na przykład niesłyszący, wybierają spośród zarodków do transferu do macicy te, które są obciążone taką samą, genetycznie uwarunkowaną chorobą.
W majestacie prawa tworzone są metodą in vitro dzieci mające być źródłem zarodkowych komórek macierzystych dla chorego rodzeństwa. Czasem takie dziecko uzyskuje zezwolenie, by się urodzić, a źródłem komórek macierzystych ma być krew pępowinowa. Dziecko ma się urodzić nie dla siebie samego. Na naszych oczach rozgrywa się koszmarny spektakl biorący swój początek z przedmiotowego traktowania ludzkiego życia. Trzeba dodać, że bez technologii in vitro eksperymenty te byłyby niemożliwe.
Liczba zarodków, które umieszcza się w macicy, jest zwykle większa niż liczba zarodków, które zagnieździły się później w błonie śluzowej macicy. Duża część tych, którym udało się przeżyć trudne warunki na szkle, nie zagnieżdża się w błonie śluzowej lub obumiera po zagnieżdżeniu. Z powodu transferu kilku zarodków częściej dochodzi do ciąż mnogich, niosących ryzyko powikłań w czasie ciąży i porodu. Z tego względu w niektórych państwach w przypadku, gdy kilkoro dzieci rozwija się w ciąży, praktykuje się "redukcję liczby płodów", tj. wstrzyknięcie w serce tzw. nadliczbowych dzieci toksycznej dawki chlorku potasu pod kontrolą USG w 9.-13. tygodniu ciąży.
Co wobec tego należy robić?
Przede wszystkim informować kobiety, zwłaszcza młode, stojące u progu dorosłego życia, o naturalnych mechanizmach ich płodności, o wrażliwości tych mechanizmów na czynniki zewnętrzne, nieodpowiedni styl życia, na upływający czas.
Wobec obecnej tendencji opóźniania wieku macierzyństwa konieczne jest oddziaływanie na postrzeganie rodzicielstwa, dziecka i rodziny, wprowadzanie bodźców ekonomicznych sprzyjających wcześniejszej decyzji o poczęciu dziecka. Bardzo ważne jest upowszechnianie wiedzy na temat możliwości rozpoznawania płodności, szkodliwości niektórych metod ograniczających płodność, upowszechnianie afirmacji płciowości i płodności. Trzeba poradzić małżeństwom, by nie dały sobie za wcześnie przypiąć znaczka "niepłodni", nie ulegały indukowanej panice i nie poddawały się sugestiom nieodpowiedzialnych osób.
Bardzo ważna jest postawa lekarzy, zwłaszcza ginekologów, którzy są na pierwszej linii, w centrum problemów związanych z prokreacją, macierzyństwem. Dużo zależy od ich opinii, treści publicznych wypowiedzi, cywilnej odwagi w formułowaniu niezależnych sądów, odporności na oskarżenia o wstecznictwo czy nienowoczesność. Starsi, doświadczeni lekarze powinni chronić młodszych, stojących u progu swojej kariery zawodowej, przed atakami liberalnego lobby wspierającego podejście antykoncepcyjno-aborcyjne.
Można też pomóc małżeństwom niepłodnym poprzez pewną akceptującą postawę. Należy kształtować postawy pozytywne szczególnie wobec form rodzicielstwa zastępczego. Każdy może budować cywilizację życia i miłości, cywilizację rodzicielstwa na wiele sposobów. Decyzja o tym, jak chcemy realizować macierzyństwo i ojcostwo, gdy straciliśmy nadzieję, gdy niemożliwe jest poczęcie w drodze naturalnej, wciąż pozostaje otwarta. W Polsce są tysiące dzieci czekających na pomoc i opiekę duchową i materialną, a przede wszystkim na dom, mamę i tatę.
Prof. dr hab. n. med. Bogdan Chazan - lekarz specjalista ginekolog-położnik, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Św. Rodziny w Warszawie, członek Rządowej Rady Ludnościowej, przewodniczący Rady Fundacji MaterCare International.
Natalia Suszczewicz - lekarz medycyny, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny, instruktor metod rozpoznawania płodności, instruktor Creighton Model System, konsultant medyczny NaProTechnology.
Lek. med. Natalia Suszczewicz