Paweł Pasionek medioznawca
Fakt, że Radio Maryja jest potężnym narzędziem ewangelizacji, niestety nie dla wszystkich jest radością. Dla środowisk, które chcą Polski bez Boga, Radio Maryja staje się znakiem sprzeciwu, który zamierzają wyeliminować. Do realizacji tego celu zaangażowano potężną machinę medialnej manipulacji, która każdego dnia dostarcza wielu kłamstw, zniesławień i prowokacji. Ten wypaczony obraz toruńskiej rozgłośni liczony w tonach zadrukowanego papieru oraz setkach godzin czasu antenowego ma zdyskredytować Ojców Redemptorystów w oczach słuchaczy, hierarchii kościelnej i w konsekwencji doprowadzić do likwidacji rozgłośni, najlepiej rękami członków Kościoła.
Straszenie "imperium"
Radio Maryja wymyka się standardom opartym na prawach rynku. Działa i rozwija się, chociaż jego sukces jest niezrozumiały i budzi zazdrość pomieszaną z nienawiścią w świecie mediów, gdzie liczą się wyłącznie zyski z reklam osiągane przez rozbudowany marketing. Radio bowiem działa, omijając kontrolowane przez liberalne ośrodki kanały dystrybucji środków. Jest niezależne od reklamodawców oraz nacisków lobbystów. Funkcjonując dzięki dobrowolnym ofiarom składanym przez słuchaczy, może w pełni realizować swoją misję służby Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i każdemu człowiekowi. Środowiska lewicowo-liberalne próbują odebrać mu możliwość działania, nieustannie podnosząc dyżurny temat pieniędzy rozgłośni. Fabrykują więc artykuły o "imperium" i mitycznym maybachu, których celem jest wywarcie wpływu na słuchaczy, by ograniczyli czy też nawet zaniechali przekazywania dobrowolnych datków na rzecz stacji. Dziennikarze tworzą nieustannie zestawienia i zapytują tak, jak czyni to tygodnik "Polityka" z sierpnia 2009 r.: "Ile to imperium jest warte i czy na pewno wciąż zarabia?". Kolejne narzędzie to straszenie krachem inwestycji wspieranych przez Ojców Redemptorystów. Tak było chociażby w przypadku toruńskiej geotermii. W momencie rozpoczęcia odwiertów "Dziennik" stwierdzał, że geotermia to pomyłka, ponieważ "z odwiertów geotermalnych o. Tadeusza Rydzyka nie trysną gorące źródła". Obecnie, gdy okazało się, że sukces toruńskiej geotermii jest pewny, jak grzyby po deszczu ukazują się artykuły mające zablokować budowę Centrum Polonia in Tertio Millennio. Dziennikarze widzą tam głównie sauny i dywagują, czy katolikom przystoi korzystać z basenów geotermalnych. Tygodnik "Przekrój" (29.08.2011) utyskuje: "Msza i zaraz po niej pluskanie w basenie? To mi się potwornie ze sobą gryzie".
Medialna nagonka częstokroć idzie w parze z blokadami administracyjnymi. Przekonało się o tym wielokrotnie zarówno samo Radio Maryja, jak i dzieła, które przy nim wyrosły. Na antenie TVN w 2008 r. Janusz Palikot, perorując o zamiarach nie tylko swoich, ale i rządu Platformy Obywatelskiej, stwierdził wprost: "krok po kroku i wykończymy Rydzyka". By to uczynić bez większych protestów społecznych, konieczna jest nieustanna emisja medialnych mgieł nienawiści.
Ręce precz od polityki
Bardzo często w stosunku do Radia Maryja pada zarzut "mieszania się do polityki", a twierdzenie, iż "Rydzyk nie jest kapłanem, tylko politykiem" ("Dziennik", 18.07.2007), jest dyżurnym zarzutem liberalnych mediów.
A przecież obowiązkiem właściwie działających mediów katolickich jest budowanie dojrzałej opinii odbiorców także w obszarze świadomości obywatelskiej.
Bardzo często imputuje się również Radiu Maryja budowanie formalnych struktur w obrębie organów państwa. Parlamentarzyści, którzy otwarcie przyznają się do swojej wiary, to wedle "Gazety Wyborczej" (25--26.07.1998) "posłowie Radia Maryja". Ale w insynuacjach "Wyborcza" idzie dalej i w 2005 r. sugerowała, iż powstaje "Partia Maryja" (16.02.2005). Kolportując fałszywe i przekłamane informacje, za wszelką cenę próbuje się wywołać wrażenie "upolitycznienia" toruńskiej rozgłośni. Do tego, iż treści artykułów w "Wyborczej" są jedynie wytworem bujnej wyobraźni redaktorów tej gazety, wielu zdążyło się już przyzwyczaić. Chociażby w 2002 r. to właśnie ona zarzuciła Radiu Maryja, że zakłóca łączność niemieckich sił zbrojnych: "Nagle pilot myśliwca Luftwaffe zamiast głosu kontrolera usłyszał w słuchawkach: "Tu Radio Maryja, katolicki głos w waszych domach"" (7.08.2002). Lecz po dwóch dniach redaktorzy "Wyborczej", nie mogąc dalej bronić swojego kłamliwego tekstu, przyznali wprost, że całą historię "wymyślili".
Liberalna mowa nienawiści
W imię poprawności politycznej, podobnie jak w PRL, próbuje się wmówić społeczeństwu, że państwo ma być świeckie, a dominować ma w nim - tak jak w marksizmie - naukowy światopogląd. Na tych, którzy się temu sprzeciwiają, liberalne ośrodki medialne rzucają anatemę. Atakujący Radio Maryja próbują poprzez media nałożyć na rozgłośnię negatywne nacechowanie estetyczne. Mówią więc o moherach, wyśmiewają Ojców Redemptorystów w telewizyjnych kabaretach i satyrycznych rysunkach. Jak się już wielokrotnie okazało, "sianie nienawiści" i "mowa nienawiści" są stałymi przypadłościami atakujących rozgłośnię. Na dodatek próbuje się jeszcze wmawiać ludziom, tak jak to chociażby czynił w lutym 2005 r. na antenie Polsatu Władysław Frasyniuk, że Lech Wałęsa, używający m.in. sformułowania "psychole od Rydzyka", jest człowiekiem dialogu. Frasyniuk jednakże w przeinaczaniu rzeczywistości poszedł dalej, sugerując, że gdyby państwo polskie "było państwem prawa, to Radio Maryja już dawno straciłoby licencję". Ta obsesyjna wrogość do ewangelizacyjnej misji Kościoła ulega niestety eskalacji. I wbrew pozorom nie są to niegroźne kpiny mające dać chwilową uciechę gawiedzi, ale ich celem jest pozbawienie twórców Radia należnego im szacunku, a przez to uniemożliwianie działania. Ale depersonalizacja w konsekwencji może również skłonić niektóre jednostki do eskalacji ataków. W środowisku dziennikarskim tworzy się wręcz swego rodzaju przyzwolenie dla upadlania twórców i słuchaczy toruńskiej rozgłośni. Jacek Pałasiński w blogu na stronie TVN24 nazwał zgromadzoną na Jasnej Górze w 2007 r. Rodzinę Radia Maryja m.in. Polską "podłą i głupią".
Na łamach działu popkultura w "Dzienniku" pojawiło się chociażby komiksowe przedstawienie losów o. Tadeusza Rydzyka, gdzie tortury to dopiero początek działalności "likwidatora".
Uderzyć w pasterza
W liberalnych mediach zarzuca się też Radiu Maryja tworzenie podziału w Kościele. W jednym ze styczniowych numerów "Gazety Wyborczej" z 2006 r. czytamy, iż rzekomo "Radio Maryja jest niebezpieczne dla Kościoła, bo wypacza jego nauczanie i rozbija jego jedność". A bywa, że w sposób mniej czy bardziej zawoalowany oskarża się je o sekciarstwo. Dziennik "Rzeczpospolita" (5.09.2002) sugerował, że "Już od dłuższego czasu Radio Maryja stanowi kłopot dla Kościoła (...), gdyż o. Rydzykowi udało się stworzyć "kościół" w Kościele". Profesor Ireneusz Krzemiński, który uchodzi w liberalnych mediach za znawcę Radia Maryja, gdyż przez miesiąc w 2007 r. wraz ze swoimi współpracownikami słuchał Radia Maryja, stwierdził na łamach "Gazety Wyborczej" (21-22.11.2009): "Zauważyłem tam bardzo wyraźne elementy sekciarstwa. (...) Moim zdaniem powinno to być dzwonkiem alarmowym dla biskupów i ludzi Kościoła (...)".
Kampanie oszczerstw liberalne media wszczynają wobec wszystkich, którzy nie poddają się naciskom. Działając według znanej zasady: uderz w pasterza, a owce się rozproszą, sugerują, że "uzdrowienie" Radia Maryja może nastąpić dopiero po odsunięciu od rozgłośni o. Tadeusza Rydzyka. Tygodnik "Newsweek" (22.07.2007) w artykule zatytułowanym "Radio bez ojca" wysyła dyrektora Radia Maryja na "bardzo długie "rekolekcje"". Władysław Bartoszewski sugeruje w tym samym czasie na łamach "Gazety Wyborczej", w artykule zatytułowanym "Dość Rydzyka", iż dyrektor Radia Maryja "może być misjonarzem w Australii". A na tej samej stronie Jan Turnau intryguje: "Katolicy polscy muszą się dowiedzieć, kto ma rację, Ojciec Święty czy ojciec Rydzyk". Liberalnym mediom, których redaktorzy już nie tylko zaprawili się w manipulacji, ale i - jak się okazuje - automanipulacji, trudno przyznać, że zarówno Papież Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI wielokrotnie docenili działalność Radia Maryja oraz błogosławili dyrektorowi rozgłośni na dalszy okres posługi. Obłudne komentarze pojawiają się nawet w uchodzącym za katolicki "Tygodniku Powszechnym", który należy do spółki ITI, będącej właścicielem stacji TVN, znanej z licznych ataków na Kościół. W jednym z numerów tegoż tygodnika można było przeczytać: "Radio, które tak chętnie korzysta z autorytetu Papieża, nie daje ani prawdy, ani nadziei" (7.09.2008). To, iż jest to kłamliwe i głęboko niesprawiedliwe stwierdzenie, widać po wielu tysiącach świadectw słuchaczy Radia Maryja. W tym samym numerze "Tygodnika" ks. Adam Boniecki, ówczesny redaktor naczelny, pisał w imieniu redakcji: "Media ojca Rydzyka uważamy za szkodliwe". Jednakże ostatnio ze swoją dwulicowością zwolennicy tzw. katolicyzmu otwartego nawet się nie kryją. Bez zająknięcia próbują usprawiedliwiać nierozważne wypowiedzi ks. Adama Bonieckiego, co nawet na łamach "Gazety Wyborczej" spowodowało gwałtowną rewolucję w retoryce tekstów. Możemy tam bowiem przeczytać, iż "gdy nie mówi się o dogmatach wiary, polemika jest nie tylko wskazana, ale wręcz koniecznie potrzebna" (7.11.2011), czy nawet: "legalnie wyświęcony ksiądz jest częścią Kościoła, a jego oczy są też oczami Kościoła" (22.11.2011).
Stygmatyzowanie "sekciarstwem"
Media stały się areną walki o polskość. Wiele liberalnych środków przekazu jako atrakcyjne postrzega to, co obce, zagraniczne. Nie brak na ich łamach prób zakłamywania historii. To wszystko ma pomóc w uczynieniu z polskiego Narodu bezwolnej masy pozbawionej własnej tożsamości. Środki społecznego komunikowania takie jak Radio Maryja, które próbują przełamać w tym względzie zmowę milczenia chociażby poprzez upowszechnianie wiedzy historycznej, próbuje się stygmatyzować i przez to zniechęcić społeczeństwo do przyjęcia otrzeźwiającego przekazu. Ostatnio zwłaszcza dociekanie prawdy o katastrofie smoleńskiej dla wielu liberalnych środowisk jest niewygodne. Tygodnik "Newsweek" rok po tej wielkiej narodowej tragedii sugeruje, że "narodziła się religia smoleńska", którą żyją "skrzywdzeni i poniżeni polskiej transformacji, wszyscy, którzy kiedykolwiek usłyszeli pod swoim adresem słowa "ciemnogród", "mohery", "babcie bez dowodu"". A "o. Rydzyk z księdza, nawet jeśli specyficznego, drażniącego wielu, stał się dzisiaj bez reszty apostołem smoleńskiego kultu. Podporządkowały się tej misji Radio Maryja, Telewizja Trwam, "Nasz Dziennik"". (1.05.2011). Zatem sugestia płynąca do społeczeństwa jest jasna: nie zadawajcie niewygodnych pytań, nie podważajcie ustaleń MAK, bo zaliczymy was do "smoleńskiej sekty".
Radio Maryja jednak się nie poddaje i pomimo prób antagonizowania buduje solidarne społeczeństwo i nieustannie zabiega o pomyślność. Medialny obraz Radia Maryja nie tylko nie odpowiada rzeczywistości, ale na dodatek tworzy w umysłach odbiorców nową, sztuczną rzeczywistość, która przybiera realną postać mitów i plotek. Lecz w ten sposób fikcyjny świat buduje realne reakcje. Dlatego trzeba pamiętać, że częstokroć negatywne nastawienie wobec Radia Maryja nie jest wynikiem rzeczowej wiedzy o tej rozgłośni i osobistego kontaktu z jej audycjami, ale właśnie medialnego jazgotu. Dlatego zachęcajmy spotykanych ludzi: włącz radioodbiornik i sam posłuchaj katolickiego głosu w naszych domach.