Nasz Dziennik, 2011-09-30
Znieważające osobę Jana Pawła II filmiki, zawierające często niewyobrażalnie wulgarne treści, zalewają internet. Można ich znaleźć w sieci już kilkadziesiąt. Mimo protestów internautów nie są usuwane. Portal YouTube, w którym jest ich najwięcej, tłumaczy się, że nie prowadzi cenzury. Organa ścigania śpią.
Od miesięcy internet jest zaśmiecany plugawymi filmikami i nagraniami, w których osoba bł. Jana Pawła II jest obrażana i szkalowana. Jeden z takich materiałów to wizerunek Papieża wmontowany w otoczenie nagich kobiet, czemu towarzyszy wulgarny podpis. Na innym Ojciec Święty jest przedstawiony jako goniący dziecko. Kwituje to również rynsztokowy podpis. Kolejne zawierają epitety w rodzaju "demon, sługa szatana" albo w tle zdjęć z ostatnich chwil umierającego Papieża słyszymy piosenkę przeklinającą. Senator Czesław Ryszka (PiS) nie ma wątpliwości, że są to bluźniercze filmiki. - To przejaw swoistej mody na antykatolicyzm, a także przejaw wzrostu niewiary. W dobrym tonie jest wyśmiewanie i obrażanie naszej religii - mówi "Naszemu Dziennikowi" senator, który z bólem oglądał jeden z tych filmików.
Przeciwko tym materiałom protestują licznie internauci. Jednak administratorzy portalu YouTube, gdzie jest ich najwięcej, nie za bardzo przejmują się tymi głosami.
- YouTube z założenia jest otwartą platformą służącą do swobodnego wyrażania wszelkiego rodzaju myśli i poglądów, z których część może być kontrowersyjna pod względem czy to formy, czy treści. Dostępne filmy nie mogą jednak łamać "Wytycznych dla społeczności" - przekonuje Marta Jóźwiak ze służb prasowych Google Poland, stanowiącego część amerykańskiego Google Inc., do którego należy portal YouTube.
Naruszenia ignorowane
Jakie to wytyczne? Czytamy w nich, że portal nie pozwala na "szerzenie nienawiści", m.in. ze względu na wyznanie i "poniżanie jakiejś osoby". Ale jednocześnie we wstępie do wytycznych pada stwierdzenie: "nie prosimy o szacunek okazywany zakonnicom, starszym osobom i neurochirurgom", ale o nienadużywanie tej witryny.
- YouTube jest orędownikiem wolności słowa i broni prawa każdego użytkownika do wygłaszania nawet niepopularnych opinii - podkreśla Jóźwiak. I asekuruje się, że przy "48 godzinach nagrań wideo na minutę umieszczanych na YouTube przez użytkowników, nie jest możliwe wcześniejsze weryfikowanie tych treści".
- Jednym zdaniem, YouTube nie moderuje treści - nie prowadzi kontroli prewencyjnej (cenzury) treści umieszczanych przez internautów na platformie - stwierdza Jóźwiak. Jak jednak przyznaje, portal reaguje na "zgłoszenia ewentualnych naruszeń". Zapytaliśmy, kto ma zgłaszać te naruszenia. - YouTube polega w tym zakresie na użytkownikach - to oni oznaczają ("flagują") filmy, które ich zdaniem naruszają "Wytyczne dla społeczności" - odpowiada Jóźwiak. Jednak jak się okazuje, te deklaracje mają słabe przełożenie na konkretne działania. Mimo protestów internautów filmiki obrażające osobę zmarłego Papieża są dostępne w internecie.
- YouTube to platforma do swobodnego wyrażania wszelkiego rodzaju myśli i poglądów, administratorzy serwisu muszą być bardzo ostrożni podczas egzekwowania "wytycznych" - wskazuje Jóźwiak. - Starają się, aby jak najwięcej treści pozostawało w serwisie przy jednoczesnym zapewnieniu, że zasady nie są łamane - dodaje.
Zawiadomienie o zniesławieniu
Co w takiej sytuacji pozostaje internautom? - Na pewno warto wywierać presję na właścicieli portali internetowych - podkreśla poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), prawnik. - Trzeba odważnie o tym mówić, tutaj jest potrzebne twarde stanowisko. Obywatele, dziennikarze i oczywiście politycy powinni o tych sprawach mówić, nagłaśniać je i zawstydzać tych wszystkich, którzy upubliczniają takie zachowania - dodaje.
- Jeżeli ktoś obraża osobę Jana Pawła II, to można to uznać za zniesławienie - mówi karnista prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jeżeli ktoś uważa, że doszło do znieważenia, może zawiadomić prokuraturę, która może wszcząć z urzędu śledztwo w tej sprawie - dodaje. - Takie sprawy trzeba po prostu zgłaszać do prokuratury i głośno domagać się respektowania prawa od organów państwa - zgadza się Mularczyk.
Jednak w tej sprawie nie widać za bardzo śledztw prokuratorskich - mimo pojawiających się w mediach zapowiedzi zgłaszania tego typu zdarzeń. Sprawdziliśmy, czy w okręgu warszawskim toczą się jakieś śledztwa dotyczące znieważania osoby Jana Pawła II.
- W okręgu działania Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga nie były i nie są prowadzone postępowania dotyczące zniesławienia osoby Papieża Jana Pawła II poprzez treści zamieszczane w internecie - informuje Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Podobnie odpowiada rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska. - W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie oraz podległych jej prokuraturach rejonowych nie odnotowano takiego postępowania.
Wadliwe przepisy
- Należy wywierać presję na organy państwa, żeby nie zachowywały się oportunistycznie, ale wykazywały inicjatywę - mówi Mularczyk.
Jednak według prawników ostatnie wydarzenia (np. proces Adama Darskiego "Nergala", który dopuścił się podarcia i znieważenia Pisma Świętego) pokazują, że ciężko jest osiągnąć skazujący wyrok w sprawach o naruszenie uczuć religijnych - z uwagi na to, że sprawy tego typu są umarzane albo sądy wydają wyroki uniewinniające.
- Sędzia musi chcieć uznać, że dany przedmiot jest objęty kultem religijnym i w związku z powyższym podlega szczególnej ochronie - mówi mec. Piotr Kwiecień. - Skoro Darski może bezkarnie w tym kraju podrzeć Biblię podczas koncertu i sędzia uznaje, że był to wyraz ekspresji artystycznej, to można powiedzieć, że w Polsce nie ma ochrony prawnej w zakresie uczuć religijnych i osób związanych z kultem religijnym - ocenia adwokat.
Być może należałoby też dokonać zmiany prawa. Przepisy o ochronie uczuć religijnych mówią bowiem o "przedmiocie" czci religijnej. Nie ma tam ani słowa o kulcie świętych stanowiącym element doktryny katolickiej. - Przedmiotem kultu religijnego jest np. krzyż. Byłoby raczej obraźliwe, żeby uprzedmiotawiać osobę Papieża - zwraca uwagę prof. Kruszyński. - Być może warto zastanowić się nad doprecyzowaniem kodeksu karnego - wskazuje Arkadiusz Mularczyk.
Zenon Baranowski
Ścigać do skutku
Z senatorem Czesławem Ryszką (PiS), autorem siedmiu książek o bł. Janie Pawle II, rozmawia Zenon Baranowski
Dlaczego na portalu YouTube mnożą się ordynarne materiały godzące w Ojca Świętego?
- To przejaw swoistej mody na antykatolicyzm, a także przejaw wzrostu niewiary. W dobrym tonie jest wyśmiewanie i obrażanie naszej religii. Ale to także wina obojętności nas, katolików, chrześcijan. Nie byłoby niewybrednych żartów z Jana Pawła II, nie byłoby obrażania krzyża Chrystusa, kpin z tego, co dla nas najświętsze - gdyby nie nasza pasywna, obojętna postawa. Przypomnę, że żyjemy w cywilizacji, która fetyszyzuje pojęcie tolerancji. Ale jaka w tym jest przewrotność: żart z homoseksualizmu wywołuje oburzenie, natomiast wybuchem śmiechu kwituje się ostentacyjne naigrywanie się przez kabarecistów z najgłębszych, utrwalonych w tradycji symboli religijnych i osób duchownych. Oczywiście chodzi wyłącznie o obrażanie uczuć chrześcijan, zwłaszcza katolików. Żarty z innych religii wywołałyby ogromne protesty. Kilka lat temu Europą wstrząsnęła sprawa opublikowanych w duńskim piśmie karykatur Mahometa. W rzeczywistości ostrze owych rysunków skierowane było przeciw używaniu islamu dla zbrodniczych kampanii. Jednak fundamentaliści islamscy zareagowali po swojemu, przysięgając zemstę rysownikom, redaktorom, Danii i Europie. Duża część opiniotwórczych środowisk Europy udzieliła im poparcia, protestując przeciw "ranieniu" ich uczuć.
Co należy zrobić, kiedy popularny portal ignoruje katolików proszących o usunięcie filmów, na których na przykład bezczeszczona jest hostia?
- Wiem, o co chodzi. Autorem tych krótkich nagrań był młody mężczyzna posługujący się nickiem "FSMDude". Na umieszczonych na YouTubie kilkudziesięciu filmikach na rozmaite sposoby bezcześcił hostię. Wszystkie nagrania były ponumerowane i nosiły odrębne tytuły. Między innymi w "Akupunkturze" przebijał hostię szpilkami, w "Sekcji zwłok" kroił ją skalpelem, a w "Ponownym ukrzyżowaniu" przybijał ją do kawałka deski. Ponadto podpalał hostię, przewiercał wiertarką, gotował w garnku, rozgniatał młotkiem, przypalał papierosem, ciął piłą. Na jednym z filmów hostią karmił nawet dzikie kaczki. W trakcie tych bluźnierczych praktyk szeroko się uśmiechał.
Nie wiem, czy hostia była prawdziwa, choć na jednym z filmików "FSMDude" pokazał, w jaki sposób ją zdobywał. Brał udział we Mszy Świętej, przyjął komunię na rękę, a następnie wyszedł z kościoła. Jego filmiki zaszokowały internautów i członków amerykańskich organizacji katolickich, które zarzuciły YouTube petycjami i apelami, aby natychmiast zablokował bluźniercze nagrania. Faktycznie portal na krótko usunął filmy, ale po jakimś czasie - kiedy w obronie "FSMDude" wystąpiły środowiska akademickie w USA - filmiki znowu były dostępne dla internautów z całego świata. Stało się tak, mimo że regulamin serwisu zabrania umieszczania na nim nagrań obrażających innych ludzi. Po kolejnych jednak protestach tysięcy internautów, o ile wiem, usunięto je.
I znowu: YouTube natychmiast usuwa filmiki obrażające żydów i muzułmanów. Między innymi od razu zablokował wideo przedstawiające zbezczeszczenie pomnika holokaustu. Ale na obrażanie katolików patrzy się przez palce. W tej sytuacji pozostaje tylko słanie do skutku protestów do YouTube. Ewentualnie pozostaje droga sądowa.
No właśnie, jak skutecznie walczyć z takimi osobami i filmami?
- Należy albo zawiadomić policję, albo prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa publicznego w celu znieważenia przedmiotu czci religijnej lub osoby (art. 196 kk).
W Pana ocenie policja, prokuratura i sądy zapewniają właściwą ochronę uczuć religijnych katolików?
- Z doświadczenia wiem, że panuje powszechne przekonanie o bezskuteczności dochodzenia ochrony uczuć religijnych przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Nie będę przypominał ewidentnych naruszeń uczuć religijnych, które uchodziły bezkarnie z powodu kwalifikowania czynu przestępczego jako działalności artystycznej, naukowej, w ramach wolności osobistej itp. Ostatnio sąd umorzył sprawę "Nergala", który podczas występu podarł Biblię. Przypadki te, nagłośnione w liberalnych mediach, wykpione przez tzw. ludzi postępu, wpajają przekonanie o nadrzędności tolerancji nad wartością, jaką jest religia. Z kolei prokuratura umarza dochodzenia wobec stwierdzenia, że czyn nie stanowi przestępstwa z uwagi na znikomy stopień szkodliwości społecznej.
Z tego wynika, że polskie prawo nie pozwala na skuteczną ochronę uczuć religijnych katolików.
- Prokuratura traktuje takie sprawy jako zło konieczne. Ponadto atmosferę bezkarności dla sprawców profanacji tworzą i propagują media. Stało się nawet tak, że padł wniosek o zniesienie ochrony prawnej uczuć religijnych, co przedstawił znany ze swych kontrowersyjnych pomysłów były poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot. Chciał uchylenia art. 135 par. 2 kk, art. 196 kk oraz art. 226 par. 1 i 2 kodeksu karnego. W pierwszym i trzecim z kwestionowanych przez Palikota przepisów chodzi o odpowiedzialność karną za publiczne znieważenie prezydenta RP oraz funkcjonariuszy publicznych. W jego przekonaniu taka ochrona zanadto krępuje artystów, dziennikarzy i polityków. Natomiast dla Palikota paragraf dotyczący uczuć religijnych jest zbyt podatny na interpretacje, jest zbyt subiektywny. Od siebie dodam, że gdyby faktycznie zlikwidowano art. 196 kk, stanowiłoby to czytelny sygnał dla wrogów Kościoła, że oto wolno jest już bezkarnie obrażać uczucia religijne Polaków. Jednym słowem, bez art. 196 niemożliwe byłoby wytoczenie przez ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego procesu "Trybunie" za skandaliczny artykuł obrażający Jana Pawła II.
Co więc robić?
- Bronić wartości swojej wiary. Nie wolno milczeć, nie wolno być obojętnym, nie myśleć, że ktoś inny to zrobi. A najlepiej byłoby powołać fundację prawną do obrony uczuć religijnych, na wzór Ligii Obrony Uczuć, jaką mają Żydzi.
Dziękuję za rozmowę.